W Warszawie można zaobserwować dośnieżanie ścieżek rowerowych, jednak nie w celu ich przeobrażenia w trasy narciarskie czy saneczkowe.

Ścieżki sąsiadujące z chodnikami dostarczają podwykonawcom Zarządu Oczyszczania Miasta wygodnej rezerwy pod zaspy, z której podczas odśnieżania skwapliwie korzystają.

Niektórym praktyki te mogą się wydać nieszkodliwe, a wytykanie ich - pozbawione sensu, zwłaszcza przy założeniu, że zimą miejsce roweru jest w piwnicy czy innym schowku, i mniemaniu, że po ścieżkach nikt wtedy nie jeździ. To prawda, że liczba chętnych do podróżowania rowerem po Warszawie jest w danym miesiącu mniej więcej proporcjonalna do jego średniej temperatury. Jednak minimum tej liczby nawet w styczniu leży znacznie powyżej zera. Trzeba też zaakcentować, że to nie jesienne słoty, mróz czy nawet śnieg powodują u warszawiaków spadek chęci do używania roweru. Jego podstawową przyczyną jest niedobór ścieżek i inne, związane z nim czynniki zniechęcające. Powstrzymania tej tendencji można się spodziewać dopiero wtedy, gdy przyjazna i bezpieczna infrastruktura zrekompensuje inne niedogodności. Obecnej, niestety, jeszcze do tego daleko. Można rzec, że jej wady i braki przy sprzyjających warunkach (ładna pogoda, oświetlenie, mniejszy ruch samochodów w czasie wakacji) stają się mniej odczuwalne, za to przy gorszych, jesienno-zimowych - dodatkowo się potęgują. Latem powrót na rowerze jezdnią ruchliwej ulicy w godzinach późno-popołudniowych można jeszcze znieść. Niewielu jednak zdecyduje się na niego po ciemku i w deszczu, ryzykując ochlapanie czy potrącenie przez samochód. Sezonowość podejścia do roweru ma też swe źródła w stereotypach, jednak poprawa infrastruktury jest podstawowym warunkiem jakichkolwiek szans na ich przełamywanie.

Zgodnie ze statutem Zarządu Oczyszczania Miasta do jego zadań należy oczyszczanie wybranych dróg i ciągów ruchu pieszego. Można domniemywać, że ścieżki rowerowe nie wymagają tego typu utrzymania i nie są nim objęte. Zarastanie części z nich trawą i krzewami potwierdzałoby to przypuszczenie. Podchodząc do rzeczy realistycznie: domaganie się już dziś funduszy na odśnieżanie ścieżek na równi z jezdniami byłoby przedwczesne. Może przyjdzie na to czas za parę (...naście? ...dziesiąt?) lat. Gdyby miasto zdecydowało się na stopniowy, ale regularny rozwój sieci ścieżek rowerowych mając przy tym na uwadze nie tylko ilość, ale i jakość, to po przekroczeniu pewnego poziomu gęstości codzienny ruch rowerowy mógłby znacząco wzrosnąć osiągając rozmiary porównywalne z Kopenhagą czy chociaż z Berlinem (ok. 10% całości). W takiej sytuacji nabrałoby sensu zarekomendowanie władzom nie tylko objęcia ścieżek konserwacją i pielęgnacją, ale i odśnieżaniem.

Tymczasem, na początek mamy do Zarządu Oczyszczania Miasta prośbę - minimum: nie tarasujcie dróg dla rowerów zwałami śniegu czy pojemnikami na piasek.

Niech ścieżki służą zgodnie z przeznaczeniem tym, być może nielicznym, którzy zimą nie rezygnują z roweru. Ścieżką pokrytą tylko napadanym śniegiem da się jakoś przejechać. Dośnieżoną - z trudem lub wcale. Zwały śniegu przedłużają nieprzejezdność ścieżek, a najczęściej pozostaje po nich skondensowany brud i piach, którego może nie mieć kto usunąć, skoro sprzątaniem w stolicy objęte są tylko jezdnie i chodniki...

Licząc na zrozumienie - z góry dziękujemy.