Kopenhaga to miasto przyjazne rowerom - tej tezy chyba nie trzeba udowadniać. Ale drogi rowerowe buduje się także u nas. Co zatem sprawia, że Kopenhaga jest tak bardzo inna od Warszawy? Że jest wyjątkowa. Zobaczcie sami.

Duńskie wynalazki

Kopenhaga stawia nie tylko na oczywistości w stylu stojaków, kontrapasów, czy dróg rowerowych (których też ma znacznie więcej niż Warszawa). Miasto tworzy własne innowacje w infrastrukturze rowerowej. Stąd na niektórych skrzyżowaniach znaleźć można np. podpórki pod nogę, by rowerzysta nie musiał schodzić z roweru podczas oczekiwania na zielone.

Napis głosi: "Hej Cyklisto! Oprzyj tutaj nogę. I dzięki, że jeździsz rowerem!"

A to już licznik rowerowy. Zlicza rowerzystów wykorzystując do tego pętle indukcyjne zatopione w asfalcie. Takich liczników w Kopenhadze jest kilka. I wykrywają rowery z aluminium lub kompozytu!

Przy niektórych ulicach znajdziemy też miejskie kompresory do pompowania rowerowych kół. Korzystanie z nich jest oczywiście darmowe. Ten na zdjęciu, niestety, akurat był uszkodzony.

Miasto udostępnia też mieszkańcom i turystom darmowe rowery. Czekają sobie nieprzypięte w różnych częściach Kopenhagi. Można nimi jeździć na pewnym obszarze miasta, a po jeździe po prostu zostawić gdziekolwiek. Nie ma stacji dokujących, zapisów, opłat, ani kart dostępu. Ponieważ rowery czasem giną, co roku dokupowana jest pewna ich ilość. Kopenhaskie władze bezczelnie twierdzą, że to i tak się opłaca.

Taki biało-zielony znak oznacza zaś, że jesteśmy na jednej z dróg rowerowych z zielona falą w sygnalizacji. Jeżeli jedziemy taką drogą w godzinach szczytu (z rana w kierunku centrum, po południu w przeciwną stronę), to jadąc z prędkością 20 km/h nie zobaczymy na swojej drodze ani jednego czerwonego światła.

Przywilej taki rowerzyści mają na kilku najbardziej ruchliwych ulicach w mieście. Np. tą ulicą [zobacz >>>] przejeżdża w ciągu dobry nawet 35 tysięcy rowerów. Gdyby cykliści ci mieli tu jechać samochodami, z pewnością zakorkowaliby doszczętnie oddane im do dyspozycji dwa jednokierunkowe pasy rowerowe o szerokości 4 m każdy.

Prawdziwe mistrzostwo świata to jednak dopiero ta stacja metra w centrum miasta. Nie, nie chodzi nam wcale o parking rowerowy na niej - to akurat norma, wszędzie poza Warszawą [zobacz >>>].

Urząd Miasta Kopenhagi chwali się, że źle parkującym pod tą stacją rowerzystom służby miejskie przestawiają rowery. Aby jednak rowerzysta nie obraził się, że musi szukać roweru, jednocześnie pracownik urzędu naoliwi mu łańcuch, dopompuje koła i zostawi kartkę z prośbą, by dalej jeździł rowerem.

Na koniec warto dodać, że także w kwestii motoryzacji Kopenhaga ma swoje innowacje ;-). Głównie polegające na zastępowaniu korków, hałasu silników i spalin czymś nieco bardziej przyjaznym mieszkańcom miasta. Tak cichych ulic jak w centrum Kopenhagi, w warszawskim śródmieściu znaleźć nie sposób.

Cdn

W kolejnej serii zdjęć zobaczymy prowizorkę po duńsku. Aby szok nie był zbyt wielki, zapraszam wcześniej do przeczytania starszego artykułu o prowizorce po holendersku [zobacz >>>].