Daleko nam jeszcze do wyrobienia w sobie czegoś, co ze spokojem moglibyśmy nazwać „kulturą jazdy rowerowej”. Dużo psioczyć można na kiepską infrastrukturę rowerową, na złośliwość kierowców aut względem rowerzystów, na deszczową pogodę, co tak uprzykrza jazdę jednośladem. Fakt, ścieżek u nas jak na lekarstwo. W dwumilionowej stolicy dużego europejskiego kraju nie istnieje coś takiego, jak spójna i wygodna sieć połączonych ze sobą ścieżek rowerowych. A potrzeba ich wiele. I tych łączących ze sobą odległe dzielnice i tych krótkich- wewnątrzosiedlowych. Mamy tu jeszcze wiele do nadrobienia.

Alternatywą jest poruszanie się po ulicy. I tu stykamy się z osobliwym zachowaniem kierowców „osobówek”. Rozumiem że mogą się złościć, gdy sami stoją długi czas w korku a bokiem mija ich rozpędzony rowerzysta. Rozumiem że ruszając spod świateł ZAWSZE samochód przegra z rowerem (co prawda za parę metrów kierowca prześcignie rowerzystę, ale uczucie przegranej pozostaje). Pytanie tylko, po co to zajeżdżanie drogi rowerom, gwałtowne hamowanie, spychanie na pobocze i trąbienie. Doświadczyłem tego wszystkiego osobiście. A gdzie kultura jazdy?! Korzystamy z tych samych ciągów komunikacyjnych nie w celu zabicia nadmiaru wolnego czasu, ale żeby bezpiecznie i w całości przemieścić się z punktu A do punktu B - szanujmy siebie i nie bądźmy drogowymi egoistami!

Fenomenem warszawskich ścieżek rowerowych jest pomysłowość w ich wykorzystaniu. Z zasady są one przeznaczone dla poruszania się rowerów. Ale zaobserwowałem także skutery! Niby to też jednoślad… Ścieżki rowerowe są także do spacerowania, bo przecież rowerów u nas niewiele, chodniki takie wąskie, a obok tyle miejsca się marnuje. Gdy nie ma na ścieżce ani pieszych ani skuterów ani tym bardziej rowerów, stają się one wręcz idealnym parkingiem dla samochodów.

Zaobserwowałem dwa miejsca w Warszawie, a myślę że jest ich o wiele więcej, gdzie na ścieżkach rowerowych rozkwita dobrze zorganizowany handel. Jest to skrzyżowanie ulic Rembielińskiej i Kondratowicza na Bródnie oraz okolice stadionu Olimpii na Woli. W tych miejscach korzystanie ze ścieżek rowerowych w dni handlowe jest niemożliwe!

Podobno mawiają, że niektóre zachowania wysysa się z mlekiem matki. Nasze matki nie znały ścieżek rowerowych. Tak więc albo kultura jazdy w nas jest albo... i jazdy brak i kultury.