Stop niedbalcom drogowym

Zielone Mazowsze i Warszawska Masa Krytyczna zorganizowały dziś o 18:00 akcję pod hasłem Stop niedbalcom drogowym. Do jej przeprowadzenia zmusiła nas półroczna bezczynność ZDM w kwestii bezpieczeństwa na drogach rowerowych. Akcja wg planów miała być krótka, bo przecież przycięcie paru wiszących nad chodnikiem gałązek da się zrobić szybko. Jednak wbrew temu - trwała prawie godzinę i rozwijała się dość zaskakująco, o czym piszemy w relacji niżej.

Spotkaliśmy się przy miejscu szczególnie niebezpiecznym, na ul. Podleśnej, gdzie ruchliwa i "spadająca ze skarpy" ścieżka przecina wyjazd z AWF, a znak "Stop" ustawiony dla wyjeżdżających całkowicie zarósł!

O potrzebie pilnej interwencji powiadomiliśmy ZDM w styczniu (punkt 20.a. pisma [zobacz >>>]). Bez skutku, mimo że w odpowiedzi napisano nam (o ironio), iż na ul. Podleśnej została przeprowadzona kontrola oznakowania ścieżki rowerowej.

Skoro władze miasta lekceważą swoje obowiązki i "igrają z ogniem", postanowiliśmy nie czekać dalej, aż ktoś przypłaci zdrowiem lub życiem niedbalstwo ZDM-u. Zdeterminowani, by sami przyciąć gałęzie zasłaniające znak, pojawiliśmy się na Podleśnej, licząc, że obecność prasy pomoże nam zwrócić uwagę także na szerszy i ogólniejszy problem bezpieczeństwa na drogach rowerowych. Miejsc stwarzających poważne zagrożenia jest w stolicy mnóstwo!

Nie może być tak, że sygnały na ten temat ignoruje się miesiącami, a nawet latami. Żyjemy w europejskiej stolicy i żądamy warunków do bezpiecznego transportu rowerowego! Domagamy się zmiany nastawienia dyrekcji ZDM do tych zagadnień.

Marcin Jackowski

Ilu osób potrzeba do ścięcia gałęzi?

(odpowiedź na dole)

Otóż, o godzinie 18 rozpoczęliśmy naszą akcję. Było nas zaledwie kilku, że wymienię Traversa, Olka, Stiva, Tanawisa, Marcina, Gromanika i siebie. Oczywiście byli też dziennikarze i... no właśnie, były służby miejskie.

Na początku tylko jeden trzyosobowy patrol Straży Miejskiej. Jednakowoż wstrętnych rowerzystów nie dało się przekonać, by złego drzewom nie czynili, toteż po pewnym czasie pojawił się jeszcze jeden radiowóz SM - o ile dobrze usłyszałem z Naczelnikiem Straży na Żoliborzu. To również były siły niewystarczające, więc dosłano jeszcze jeden radiowóz policyjny. Później dojechał jeszcze jeden (po cywilu), ale to pewnie akurat przypadek.

Bo blisko godzinnej akcji przekonywania nas byśmy odstąpili od wycinki, na miejsce dojechali też pracownicy firmy SITA i rzeczone gałęzie ścieli. Podobno zostali przysłani przez Dyżurnego Technicznego Miasta, czyli ktoś ze Straży / Policji musiał obudzić kogoś w Urzędzie miasta (pracującym do 16), a ten pewnie ktoś obudził kogoś w ZOM, żeby sprawą się zająć. Ogólnie mówiąc zadyma na całego ;-)

A teraz nieco wesołości: Straż Miejska zignorowała dwa razy zakaz wjazdu. Policja za to jeździła po ścieżce i parkowała na resztce trawnika. SITA dopełniła całości stawiając swój wóz na przejeździe przez ścieżkę, dokładnie w poprzek.

(Odpowiedź: 11 z policjantami po cywilu, 9 bez nich)

Rafał Muszczynko

Zdjęcia

Oto problematyczna gałąź, z którą wybitni eksperci w zakresie bezpieczeństwa ruchu rowerowego [zobacz >>>], panteon polskiego drogownictwa [zobacz >>>], nie mogli sobie poradzić przez 5 miesięcy. Czerwono-białe tło to znak "STOP" z tabliczką Uwaga! Droga dla rowerów!

Niestety, panie i panowie, którzy przyjechali na nasze zaproszenie, nie posiadali uprawnień i narzędzi odpowiednich do usunięcia zagrożenia. Więc równolegle odbywały się dwie konwersacje: jedna przez radio - z przełożonymi i technicznym dozorem miasta - i druga - z rowerzystami.

Należy podkreślić, że dyskusja toczyła się w atmosferze wzajemnego zrozumienia. Służby rozumiały, że nie lubimy być rozjeżdżani przez samochody, my rozumieliśmy, że absolutnie niemożliwe jest ot tak, nagle, w pięć miesięcy przyciąć gałąź.

Jedynie Gromanik, dla podkreślenia wagi słów Marcina, sugestywnie pobrzękiwał sakwą.

Jeśli mówicie "uparty jak osioł", najwyraźniej nie widzieliście jeszcze ZM w akcji. Po 45 minutach ocalenie od bezprawnych działań i ich konsekwencji przyniosło nam Pogotowie Porządkowe f-my Sita.

I niemożliwe stało się możliwe. A nasza nadwątlona wiara w sprawność działania miejskiego organizmu trochę się poprawiła.

Tym razem panowie działali w komfortowych warunkach, bez obaw, że ekolodzy przyczepią się do niszczenia zieleni. Więc chętnie realizowali sugestie tych ostatnich.

Czyż tak nie jest lepiej?

Dziękujemy za cierpliwość przedstawicielom mediów i służb porządkowych. Ubolewamy, że trzy załogi musiały spędzić z nami prawie godzinę, aby ziściły się trwające 5 minut zabiegi pielęgnacyjne, których potrzebę zarządca drogi powinien zauważyć co najmniej dwa lata temu.

Cdn.

Akcja Stop niedbalcom drogowym będzie oczywiście miała swoją kontynuację. Chyba, że służby miejskie zabiorą się do roboty...