Znak nie słonecznik

Od ponad roku w imieniu niezmotoryzowanych toczę walkę ze znakami ustawianymi w sposób uwzględniający wyłącznie interesy drogowców, a ignorujący wygodę oraz bezpieczeństwo pieszych użytkowników chodników. Chodzi o najprostsze dla zarządcy drogi wbicie wspornika na środku chodnika, bez uwzględnienia minimalnego wymaganego przejścia, czyli tym samym podstawowej funkcji tego elementu pasa drogowego.

Stosowne rozporządzenia wyraźnie mówią, że znaki, słupki, latarnie i inne urządzenia sytuować można w chodniku pod warunkiem, że nie utrudniają one ruchu pieszych, w tym osób niepełnosprawnych. Podawane są przy tym minimalne szerokości przejścia, zależne od kategorii drogi, położenia względem niej chodnika oraz przede wszystkim natężenia ruchu pieszych. Za absolutne minimum przyjęte jest przy tym 1,5 m (miejscowo zmniejszone w szczególnych przypadkach do 1,0 m), tak samo, jak w kodeksie drogowym. W innym miejscu podawana jest minimalna wysokość, na jakiej może się znaleźć tarcza znaku (jej dolna krawędź). Nazywana jest ona skrajną pionową chodnika i wynosi 2,20 m.

Niestety, dotąd najczęściej jedynym kryterium sytuowania znaku była dopuszczalna jego odległość od jezdni oraz wygoda przy wbijaniu rury. Należy zauważyć, że krawędź znaku od strony jezdni może być oddalona między 0,5 i 2,0 m, więc w przypadku węższych chodników jego ustawienie na przykład w pasie zieleni nie stanowiłoby naruszenia tego przepisu. Wtedy tzw. drogowcy wyciągali enigmatyczny argument, że znak musi być dobrze widoczny... i następował koniec dyskusji.

Na nic były wszelkie racjonalne argumenty, że nie da się przejść, że omijając można wpaść pod samochód, że wykluczony jest przejazd jakimkolwiek wózkiem, że niewidomi zgłaszają ten sam problem. Co gorsza, nie pomagały też doniesienia z kraju i zagranicy, że możliwy jest techniczny kompromis, nawet w przypadku szerszych chodników - wystarczy wygiąć esowato wspornik znaku lub zastosować wysięgnik. Nic z tego, już się wydawało, że wizytówką Warszawy będzie na zawsze prosta, prymitywna rura, wbita na środku chodnika. Przez kilku "fachowców" Warszawa usytuowała się na końcu listy osiągnięć technicznych nawet wśród polskich drogowców - w tyle za większością miast i wsi w naszej ojczyźnie.

Pewną pociechą było stanowisko Stołecznego Inżyniera Ruchu, który sprawę wyjaśnił i był także uprzejmy swoje stanowisko przedstawić w piśmie skierowanym do wszystkich zarządców dróg na terenie Warszawy (ZDM, ZMID, poszczególne dzielnice zarządzające drogami gminnymi, ZTP). Pismo to przytoczono poniżej.

Na początku interwencja ta nie przyniosła rezultatu, zatem użyłem innej broni - zacząłem wykazywać niezgodności z innymi przepisami, skoro ZDM uznał, że tego dotyczącego pieszych można nie przestrzegać. Okazało się, że w wielu przypadkach naruszona była na przykład skrajnia drogowa, czyli że przejeżdżające pojazdy mogłyby o znak uderzyć - a to jak wiadomo "większe przestępstwo", bo pieszy to się najwyżej potłucze, zęby wybije, nos złamie albo wydepcze sobie inną drogę - w sumie nic wielkiego, ale taki drapnięty samochód albo zbite lusterko to już większa afera - nawet policję można wezwać! Przyglądając się z bliska znakom zwykle można też zauważyć, jak bardzo są one zdezelowane, kwalifikując się od dawna do wymiany. A to kolejne "przestępstwo"...

I tak pomału, acz mozolnie i zużywając niesamowicie wiele czasu na pisanie o sprawach, które same powinny się rozwiązać (każdy zarządca drogi ma obowiązek przestrzegania prawa, co więcej, jest zobowiązany raz na pół roku oznakowanie przeglądać i poprawiać /śmiech.../) dochodzimy do pierwszych sukcesów. Najpierw przestawiono znaki na Bora - Komorowskiego, dzięki czemu dzieci idące do szkoły nie muszą ich omijać po jezdni. Nota bene, w zeszłym roku zmusiłem dla odmiany ZOM, żeby w tym miejscu to samo zrobił z kubłami na śmiecie. Okazało się, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby wsporniki znaków wbić w trawnik, co było oczywiste od początku. Zapraszam na tę ulicę na wysokości basenu "Wodnik" - oznakowanie jest tak wzorcowe, że aż miło popatrzeć. Ale to nie koniec - na ul. Widocznej (przedłużenie Patriotów) w Wawrze pojawiły się pierwsze wygięte wsporniki! To tak niesamowite, że aż oczy przecierałem, czy to aby nie fatamorgana wywołana upałem albo czy nie zasnąłem za kierownicą i przyśnił mi się np. Rybnik albo Gryfice. Ale nie, zdjęcia nie kłamią. Szkoda tylko, że ZDM jest jak zawsze konsekwentny - przestawił znaki, które mu palcem wskazałem, a już kilkaset metrów dalej - po staremu. Oni tak zawsze, jakby mieli służbowe końskie okulary (podobno nie opłaca się za dużo zobaczyć, bo wtedy roboty przybywa).

Dlatego, Moi Drodzy, piszcie! Piszcie, a będzie Wam obniżone, czasem wyniesione, czasem pomalowane, a czasem odgięte i przesunięte. Bądźcie gospodarzami stolicy, bo ci na gospodarskich stanowiskach nie zawsze to zadanie wypełniają, co jak śpiewał jeden neurolog z miasta, "widać, słychać i czuć". Prawo jest po naszej stronie, co wyłożono poniżej.

Znak nie słonecznik, ale wygiąć się może. I tak trzymać!

Ilustracja graficzna

Dobrze: znak na wygiętym wsporniku, słup nie zawęża szerokości użytecznej chodnika.

Źle: słup centralnie pośrodku chodnika, z żadnej strony nie ma bezpiecznego i wygodnego przejścia (z lewej można dostać lusterkiem przejeżdżającego samochodu, z prawej trafia się na drzewo).

Inżynier Ruchu do zarządców dróg

W piśmie BD-IR-IO-AZY-55140-236-2-09, dnia 23 lutego 2009 roku Inżynier Ruchu napisał:

Uprzejmie proszę o zwrócenie uwagi na prawidłowość sytuowania znaków na chodnikach dróg podlegających Państwa zarządowi przez Państwa służby, jak też inne jednostki do tego uprawnione, a w szczególności utrudnienia w ruchu pieszych, jakie one czasami powodują.

Zgodnie z rozporządzeniem Ministra Transportu i Gospodarki Morskiej z dnia 2 marca 1999 r. w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać drogi publiczne i ich usytuowanie, szerokość chodnika przy jezdni nie powinna być mniejsza, niż 2,0 m (§ 44.2). W przypadku sytuowania urządzeń technicznych, w szczególności podpór znaków drogowych, słupów, drzew itp. szerokość chodnika powinna być odpowiednio zwiększona (§ 44.3). Szerokość chodnika odsuniętego od jezdni lub samodzielnego ciągu pieszego nie powinna być mniejsza niż 1,5 m, a dopuszcza się miejscowe zwężenie szerokości chodnika do 1,0 m, jeżeli jest on przeznaczony wyłącznie do ruchu pieszych (§ 44.5). Urządzenia na chodniku, w szczególności podpory znaków drogowych, słupy oświetleniowe należy sytuować tak, aby nie utrudniały użytkowania chodnika, w tym przez osoby niepełnosprawne (§ 44.6).

Z drugiej strony, zgodnie z załącznikiem nr 1 do rozporządzenia Ministra Infrastruktury z dnia 3 lipca 2003 roku w sprawie szczegółowych warunków technicznych dla znaków i sygnałów drogowych oraz warunków ich umieszczania na drogach, znaki na ulicach umieszcza się w odległości 0,5 - 2,0 m od krawędzi jezdni.

Powyższe przepisy wskazują na potrzebę takiego sytuowania znaków pionowych, aby zapewnić wymaganą w konkretnym przypadku minimalną szerokość chodnika bez jakichkolwiek przeszkód, zaś w przypadku potrzeby sytuowania na chodniku nośnika znaku, odpowiednie zwiększenie całkowitej szerokości chodnika. W przypadku chodników o szerokości 2,0 m nośniki znaków powinny znajdować się poza chodnikiem, zaś dla zapewnienia wymaganej odległości znaków od krawędzi jezdni - na wysięgnikach. Takie rozwiązania były już niejednokrotnie zatwierdzane w projektach organizacji ruchu.

Uczulam Państwa na poniższy problem, gdyż na przedstawianych mi czasami do zatwierdzenia projektach organizacji ruchu w skali 1:1000 (zgodnie z obowiązującymi przepisami taka skala jest akceptowana), czasami trudno z racji przyjętej skali rysunków zauważyć sygnalizowany powyżej problem.

p.o. Zastępcy Dyrektora Biura Drogownictwa i Komunikacji
Inżynier Ruchu m. st. Warszawy
Janusz Galas

Otrzymali: ZDM, ZTP, Urzędy Dzielnic m. st. Warszawy

Tyle Inżynier Ruchu, można jeszcze dodać, że wcześniej (niezbyt skutecznie...) przytaczaliśmy te same przepisy [zobacz >>>], zatem wypada w imieniu wszystkich pieszych podziękować Panu Januszowi Galasowi za przypomnienie drogowcom litery obowiązującego prawa i wynikające stąd pozytywne skutki.