Strategicznie bezczynni

Chociaż obowiązująca od prawie trzech lat strategia rozwoju Warszawy wytycza m.in. takie cele jak stworzenie warunków do powszechnego korzystania z rowerów (spójny, liczący 900 km system dróg rowerowych, wygodny, bezpieczny i czytelny) oraz powstanie parkingów rowerowych, w szczególności przy węzłowych przystankach komunikacji i innych ważnych obiektach, to na stacjach metra stworzenie warunków do bezpiecznego przechowywania rowerów wydaje się rzeczą niewykonalną.

Przy stacji Słodowiec upowszechnia się więc samorzutnie zastępcza forma parkowania.

Rowery stoją przypięte do barierek czy latarni,...

... choć można by je z powodzeniem parkować w tych wnękach - pod dachem i w zasięgu kamer, bez utrudniania ruchu. Słodowiec posiada cztery takie wnęki, po dwie w każdej głowicy.

Dlaczego słuszna i zgodna ze zdrowym rozsądkiem idea, na dodatek ugruntowana zapisami uchwalonymi przez radę miasta, jest od tak dawna konsekwentnie lekceważona? Trudno dać jednoznaczną odpowiedź, ale warto jej szukać i warto przypominać zarówno stołecznym władzom wykonawczym, jak i uchwałodawczym, że taki wieloletni dysonans między słowami a czynami odbiera im wiarygodność. Jeśli nie chce się czegoś robić, to należy to otwarcie przyznać i jakoś uzasadnić, a nie mydlić wyborcom oczy wizjami świetlanej przyszłości, których główną rolą jest leżenie w szafach i wypełnianie treścią miejskich stron internetowych.

W ramach przypominania, oprócz ironicznego fotoreportażu [zobacz >>>] zamieszczamy poniżej kronikarskie zestawienie długiej i wielowątkowej korespondencji prowadzonej w tej sprawie.

Bez skargi ani rusz

Latem 2006 r. podczas akcji "Wydepcz ścieżkę!" wśród wniosków kierowanych do władz Warszawy podnoszono konieczność stworzenia warunków do przechowywania rowerów na stacjach metra. Podnoszono ją nie po raz pierwszy [zobacz >>>] [zobacz >>>] [zobacz >>>]. I nie po raz ostatni, gdyż (jak pokazuje poniższa istna korespondencyjno – urzędowa saga) mimo że zapisano w tej sprawie przy urzędniczych biurkach mnóstwo papieru, o jakimkolwiek postępie i efektach nadal trudno mówić. Czy ostatnie z pism zwiastuje długo oczekiwany przełom? Doświadczenie nie zachęca do przedwczesnego optymizmu. Tymczasem zachęcamy do prześledzenia specjalnie przygotowanej kroniki pisemnych zmagań zawierającej naprawdę ciekawe „odcinki”.

26 czerwca 2006 r.

Wśród wniosków złożonych w Ratuszu [zobacz >>>] znalazły się dotyczące strzeżonych parkingów dla rowerów przy stacjach metra [zobacz >>>] (np. wniosek Romana Czarnoty-Bojarskiego).

31 lipca 2006 r.

ZDM przekazuje postulat wraz z pismem BDiK do Metra Warszawskiego (do wiadomości wnioskodawcy i Stowarzyszenia Zielone Mazowsze)

Niestety ani Metro Warszawskie, ani inne organy wypowiadające się w tej sprawie nie miały w zwyczaju wysyłać kopii korespondencji do wiadomości zainteresowanych. Sprawa na długi czas znika z naszego pola widzenia. Tutaj jednak będziemy trzymać się chronologii. (* - oznacza pisma otrzymane dopiero w tym roku)

28 września 2006 r.

Metro Warszawskie zwraca się do Zarządu Transportu Miejskiego o zajęcie stanowiska w sprawie możliwości realizacji ww. przechowalni oraz w przypadku pozytywnej decyzji o wskazanie źródła ich finansowania. Potraktowano problem bardzo poważnie. Zupełnie jakby chodziło o wybudowanie nowej stacji, a nie o dostawienie kilku stojaków na wolnych przestrzeniach, których na wielu stacjach nie brakuje. [zobacz >>>] (*)

5 października 2006 r.

Dyrektor ZTM podchwytuje i twórczo rozwija sugestię zawartą w piśmie Metra. Udaje mu się wymyślić aż sześć trudności zniechęcających do omawianego postulatu. Stwierdza m.in., że niecelowym wydaje się budowanie przechowalni rowerów na stacjach metra, gdy przystosowane do tego celu miejsca zostały przewidziane w parkingach Park&Ride. Kieruje pismo do… Biura Budżetu Urzędu m.st Warszawy [zobacz >>>] (*). Ale nie ma w tym nic dziwnego, przecież brak pieniędzy to ulubiony argument urzędników, szczególnie w kwestiach rowerowych.

Nie wiemy, jaka była odpowiedź miejskich speców od finansów – tu urywa się jeden z wątków, ale historia dopiero się rozkręca!

8 stycznia 2007 r.

Wobec półrocznego braku odpowiedzi zwracam się do Wydziału Skarg i Wniosków Biura Prezydenta m.st. Warszawy z przypomnieniem i prośbą o interwencję [zobacz >>>]. Wydział przez trzy miesiące milczy. Wiosną 2007 r. dzwonię do niego i uzyskuję obietnicę rychłego otrzymania odpowiedzi – jak się potem okazuje – bezskuteczną. Żadnej reakcji jak nie było, tak nie ma.

14 lutego 2007 r.

Prezes Lejk pisze do dyrektora gabinetu prezydenta Warszawy, że Metro Warszawskie zdecydowanie popiera wszelkie działania mogące usprawnić transport rowerowy w Warszawie [zobacz >>>] (*). Dodaje, że brak odpowiedzi z ZTM uniemożliwia przygotowanie odpowiedzi w sprawie.

15 października 2007 r.

Wysyłam do Prezydenta Warszawy list elektroniczny [zobacz >>>]. O sprawie pisze też Rzeczpospolita. Niestety, współpracownicy pani Hanny Gronkiewicz-Waltz nadal nie kwapią się do jakiejkolwiek reakcji. A że takie traktowanie obywateli naszego miasta woła o pomstę do nieba, to chyba mało ważne, skoro Pani Prezydent udało się wywalczyć zapis o Bogu w jego statucie. Z łamów Rzepy rzecznik Grzegorz Żurawski informuje, że stojaki zastawią drogi ewakuacyjne, a w ramie roweru można ukryć materiały wybuchowe.

8 stycznia 2008 r.

Wystąpienie Zbyszka Oględzkiego z postulatem wykonania przechowalni rowerów na stacjach metra [zobacz >>>] trafia do rady dzielnicy Bielany, następnie do jej zarządu, który przekazuje pismo do Metra.

18 stycznia 2008 r.

Wobec rocznego braku odpowiedzi postanawiam wezwać na pomoc Ustawę o dostępie do informacji publicznej, dzięki czemu efekt jest trochę lepszy.

25 stycznia 2008 r.

W odpowiedzi z-ca dyrektora gabinetu prezydenta przesyła mi (już po szesnastu miesiącach) kopie wyżej wspomnianych pism Metra i ZTM.

18 lutego 2008 r.

Głos w sprawie zabiera Biuro Drogownictwa i Komunikacji [zobacz >>>]. Niestety, odpowiedź stanowi zwykłą próbę zagadania i spławienia petenta. Autor donosi, przez kogo temat jest monitorowany i w czyich leży kompetencjach, ale nie podejmuje najmniejszej nawet próby doprowadzenia do realizacji wnioskowanych postulatów. W tej sytuacji konieczne było ponowienie skargi.

6 marca 2008 r.

Prezes zarządu Metra Jerzy Lejk odpowiadając na wystąpienie Zbyszka Oględzkiego tym razem krótko ucina dyskusję: Ze względu na obowiązujące podwyższone standardy bezpieczeństwa, stacje metra nie są właściwym miejscem do prowadzenia takiej formy działalności [zobacz >>>].

27 czerwca 2008 r.

Zastępca prezydenta Warszawy odpowiadając na ponowną skargę [zobacz >>>] informuje, że zwrócił się do prezesa Metra Warszawskiego o zrewidowanie zajmowanego dotychczas stanowiska w sprawie umieszczania parkingów rowerowych na stacjach metra [zobacz >>>].

29 lipca 2008 r.

Jak donosi Gazeta Stołeczna, Hanna Gronkiewicz-Waltz przyznała prezesowi Lejkowi ok. 50 tys. zł brutto. Wnioskowała o to rada nadzorcza spółki, którą kieruje wiceprezydent miasta Andrzej Jakubiak.

To dobra wiadomość. Można liczyć, że panu Jerzemu Lejkowi - tak hojnie obdarowanemu przez prezydenta Warszawy - nie będzie wypadało odmówić i w rewanżu przychyli się do w/w prośby pana Jacka Wojciechowicza (do wiadomości pana Andrzeja Jakubiaka).

Dalszy ciąg nastąpił

[zobacz >>>]

[zobacz >>>]