W Warszawie od ponad miesiąca funkcjonuje publiczny rower miejski. Aż cztery z jego stacji umieszczono przy ul. Kasprowicza, w tym po jednej przy każdej z głowic stacji metra Wawrzyszew. Niedługo potem na biegnącej ulicą Kasprowicza drodze dla rowerów zaczęły przybywać kolejne utrudnienia, a obecnie od Lasku Lindego do ul.Przytyk trasa przestała istnieć.

Do nieskoordynowanych czy wręcz sprzecznych działań podejmowanych przez stołeczne instytucje przyzwyczailiśmy się. Jednak ten przypadek to coś więcej niż kolejny symptom choroby ,,nie wie prawica co czyni lewica''. Kij w szprychy roweru miejskiego (i prywatnego też) wkłada... jednostka sprawująca nad nim nadzór. Funkcję inwestora budowy drugiej jezdni ulicy Kasprowicza sprawuje bowiem Zarząd Transportu Miejskiego.

Głównym celem inwestycji jest poprawa warunków drogowych w ul. Kasprowicza, (...). Po zakończeniu budowy, kierowcy korzystający z Mostu Marii Skłodowskiej-Curie będą mogli łatwiej dojechać do parkingów „Parkuj i Jedź” zlokalizowanych na Żoliborzu i Bielanach. Pisze ZTM w swojej witrynie [ www.ztm.waw.pl/inwestycje.php?i=29&c=89&l=1 ] (Na marginesie: ciekawe, czy do tego czasu zaszczytu korzystania z w/w mostu dostąpią także piesi i rowerzyści? Aby kierowcy mogli łatwiej dojechać do parkingów dobudowuje się dwa pasy jezdni. Tym, jak dojechać rowerem do terminali Veturilo - nikt się nie przejmuje...)

Wytłuściliśmy w cytacie dwa fragmenty. Utożsamianie warunków drogowych z wygodą kierowców to bowiem w Polsce obowiązujący standard. Tą drogą lekceważenia potrzeb pieszych i rowerzystów podąża wykonawca robot za przyzwoleniem inspektorów nadzoru z ZTM, a być może także Inżyniera Ruchu, który zatwierdził czasową organizację ruchu bez chodników, objazdów i informacji.

Od południa

Zobaczmy najpierw, co czeka rowerzystę jadącego ulicą Kasprowicza od południa.

Tak wyglądał niedawno przejazd rowerowy przez dojazd do posesji w osi ul. Oczapowskiego. Wygrodzenie cofnięte względem wyrwy, którą powinno osłaniać - może go nie starczyło? Inny element polskiej szkoły prowadzenia prac budowlanych to wbite w ziemię pręty zbrojeniowe, metalowe okucia listew, wystające końcówki grożące urazem, podpory pokryte rdzą i wystające poza obrys wygrodzenia. Do ich stabilizacji używa się tego, co akurat jest pod ręką, np. kamieni czy odłamków betonu, które ześlizgując się mogą komuś przygnieść stopę.

Dla porównania podobna sytuacja w Niemczech. Wszystkie elementy wygradzające wykonano z tworzywa sztucznego, są dobrze widoczne, lekkie i bezpieczne. Zderzenie pieszego z takim materiałem może w najgorszym wypadku spowodować siniak. Zamiast (po polsku) odsyłać pieszych na drugą stronę ulicy - tymczasowe przejście wygrodzono z jezdni. Ten przykład za chwilę znów nam się przyda, jedźmy dalej.

Jak dotąd nie natrafiliśmy na jakiekolwiek ostrzeżenie o nieprzejezdności czy wskazanie objazdu. Pierwszy niepokojący symptom to wygrodzenie w poprzek ścieżki. Znak C-13|16 obrócono o 90° i po kłopocie. Chociaż, może należy docenić ten zabieg?

Wobec braku przejazdu i braku oznakowania jedziemy dalej chodnikiem. Po 20 metrach skręca on w las. Mamy do wyboru - przedzierać się półlegalnie wzdłuż ściany lasu ryzykując oskarżenie o wdarcie się na plac budowy albo szukać szczęścia na leśnych ścieżkach. Przyjmijmy ten drugi wariant.

Tych dwoje nie zabłądziło w Lasku Lindego lub znali drogę do właściwego wyjścia. Ciekawostka w tle to obrócony o 90° znak D-6b. Ciekawe jaką funkcję pełni w tym miejscu? Nie można legalnie kontynuować jazdy dotychczasową ścieżką wzdłuż budynku, gdyż zabrania tego widoczny pod latarnią znak B-1. Oczywiście większość cyklistów go ignoruje, a przykład dają zmotoryzowani.

Zdecydowana większość rowerzystów wybiera jednak przejazd przez Las, a nie ulicę, mimo niezachęcającej nawierzchni, całkowitego braku oznakowania...

...i niejasnego satusu tego obszaru, na którym niekiedy trzeba uważać na koparki i nie tylko.

Ten rowerzysta o mało się nie wywrócił...

...po sforsowaniu stałego elementu stołecznej infrastruktury rowerowej. Warszawa to bogate miasto i stać je, by rowery miejskie rozbijały się o krawężniki.

Budowa drugiej jezdni ulicy Kasprowicza to sprawa na tyle wielkiej wagi, że usprawiedliwia pozbawienie pieszych chodnika po obu stronach ul. Lindego. Zachęcamy do porównania, jak w takich sytuacjach organizuje się ruch w Niemczech, a co ma do zaoferowania mieszkańcom stołeczny ratusz.

Od północy

Teraz przenieśmy się w okolice ul. Przy Agorze. Wprawdzie jakość nawierzchni nie odbiega tu aż tak bardzo od średniej, ale gdyby kogoś zaniepokoiła np. kolorystyka, to znak pionowy zachęci go do dalszej jazdy. O utrudnieniach czy objazdach tu także ani słowa.

Na przecięciu z ul.Przytyk standardowy polski bałagan, ale zakazu nie ma, więc jedziemy dalej i dojeżdżamy do ul. Lindego ciągiem niedostępnym z drugiej strony.

Rower miejski nie na miejscu?

Podstawowe i od dawna podnoszone zastrzeżenie do planów roweru miejskiego w Warszawie to niedostatki infrastruktury i przyjaznej dla roweru organizacji ruchu [zobacz >>>]. Przy ul. Kasprowicza nie tylko nie wprowadzono żadnych zmian na lepsze, ale skutecznie odebrano cyklistom nawet wcześniejsze, dość ograniczone możliwości poruszania się. ,,Tylko'' na kilka miesięcy? Owszem, ale nie stanowi to żadnego usprawiedliwienia dla pokazanych wyżej praktyk. Cywilizowane kraje dowodzą, że jeśli się chce, to nawet w bardzo prowizorycznych warunkach można zadbać o pieszych i rowerzystów [zobacz >>>] [zobacz >>>]. I należało to zrobić, zwłaszcza w tak uczęszczanym, a wręcz obleganym przez ludzi miejscu, jak okolice Wolumenu. Zamiast tego - funduje się kolejną powtórkę z rozrywki [zobacz >>>] [zobacz >>>] [zobacz >>>].

Dość humorystycznie wygląda stacja roweru miejskiego ogrodzona płotem.

Trudno też pochwalić utworzenie jej kosztem istniejącego i cieszącego się sporym powodzeniem parkingu rowerowego. A tak właśnie stało się przy płd. budynku stacji Wawrzyszew. Jak pokazuje to zdjęcie z lipca br. - chętnych do parkowania nie brakowało.

Obecnie mają do dyspozycji jeden stojak. Co mają zrobić? Przypiąć się do płota, a gdy go braknie - przesiąść w samochód?

Pozostałe usunięto i w ich miejsce pojawiła się stacja Veturilo.

Większości utrudnień powodowanych robotami budowlanymi na ul. Kasprowicza nie da się uniknąć. Z pewnością jednak można je zminimalizować dużo skuteczniej niż ignorując istnienie rowerzystów i ich potrzeby.

Utrudnienia takie jak opisane wyżej znacząco pogarszają sprawność przemieszczania się rowerem, co jest zwyczajnie nieuczciwe wobec klientów roweru publicznego. Szczególnie przy stosunkowo krótkim (20 minut) czasie darmowej jazdy.

,,(...) Służby miejskie będą dbać, by ścieżki były drożne i aby nie tarasowały ich parkujące samochody oraz piesi.'' - zapowiadał sześć lat temu program wyborczy "Platforma dla Warszawy". Stołeczne instytucje dały kolejny dowód lekceważenia roweru jako środka transportu i permanentnego łamania nakazów zawartych w strategiach i rozporządzeniach. Prezydent Warszawy potrafiła nam wiele obiecywać, ale wyegzekwować od podległych kadr zmiany podejścia nie umie lub nie chce. Na konferencji prasowej z okazji uruchomienia Veturilo Hanna Gronkiewicz-Waltz przyznała się, że rowerem jeździ tylko po lesie. Może więc konieczność zwiedzenia Lasku Lindego podczas jazdy między Centrum a Wrzecionem przyjęłaby z zadowoleniem, także po zmroku. Rowerzyści zdezorientowani kolejnym drogowym chaosem na zadowolonych nie wyglądają.

Zobacz też

Bogata tradycja antyrowerowych budów na ul. Kasprowicza

[zobacz >>>]

[zobacz >>>]

[zobacz >>>]

[zobacz >>>]

[zobacz >>>]