Po gruntownej modernizacji otwarto al. Zieleniecką. Tutaj - podobnie jak przy ul. Marszałkowskiej - warszawscy pseudodrogowcy "zapomnieli" o drodze rowerowej. "Zapomnieli" też przy okazji o uchwale sprzed lat w sprawie tworzenia warunków dla ruchu rowerowego, nieco późniejszej uchwale w sprawie ogólnomiejskiego systemu dróg dla rowerów oraz przyjętym zupełnie niedawno Studium Uwarunkowań i Kierunków Zagospodarowania Przestrzennego. Tego już nie można nazwać głupotą - to zwykły sabotaż. A przy okazji kolejne świadectwo na to, ile znaczą deklaracje byłego prezydenta miasta zawarte w "Strategii Rozwoju Warszawy do 2020 r.", oraz dobry sprawdzian zdolności jego dwóch następców do realizacji tej jakże barwnej wizji miasta.

O złej woli urzędników świadczy fakt, że na spotkaniu w siedzibie Zarządu Dróg Miejskich w styczniu 2005 r., poświęconemu projektowi tej modernizacji, rozważano dwa warianty - oba zawierające ścieżkę rowerową. Bez żadnych konsultacji z zainteresowanymi wybrany został trzeci, bez ścieżki rowerowej, wcześniej w ogóle nie prezentowany. ZDM po raz kolejny udowodnił, że nie potrafi być poważnym partnerem do rozmów.

Trafnie skomentował to Krzysztof Śmietana w Gazecie Stołecznej z 21 listopada br.: Wbrew zobowiązaniu władz miasta sprzed dziesięciu lat, które nakazuje w czasie remontów ulic budowę dróg rowerowych, takowa w al. Zielenieckiej nie powstała. Tak jak w przypadku Marszałkowskiej urzędnicy uznali, że nie ma na nią miejsca. Czy ktoś pójdzie wreszcie po rozum do głowy i uzna, że w ratuszu nie ma miejsca dla urzędników, którzy myślą w ten sposób?

Na parę godzin przed oficjalnym otwarciem Praska Grupa Rowerowa oplakatowała aleję, przypominając o obowiązkach urzędników (zdjęcie dzięki uprzejmości Zjazdu Planetarnego, www.zjazd.waw.pl). Prascy rowerzyści zapowiadają kolejne akcje.