Jak dyspensa dla silniejszego wyparła pieszego

Remont torowiska tramwajowego przy ul. Marymonckiej trwa od kilku tygodni. Prędzej czy później musiało też dojść do wymiany szyn w jezdni ul. Dewajtis. Od co najmniej 10 dni o jej zamknięciu i braku dojazdu (w dniach 19-22.bm) ostrzegała wielka i czytelna tablica. Okazało się, że do jej odczytania i zrozumienia wielu było powołanych, lecz mało wybranych.

Komisja odbierająca tymczasową organizację ruchu nie miała zastrzeżeń zamykając w piątek wjazd w ul. Dewajtis. Oznakowanie jednoznacznie informuje o braku możliwości skrętu w prawo, w ul. Dewajtis.

W niedzielę kilkanaście metrów dalej pojawił się nowy element oznakowania, nie ujęty jeszcze w Rozporządzeniu Ministra Infrastruktury w sprawie warunków technicznych dla znaków i sygnałów drogowych.

W poprzednie niedziele ta tablica stojąc przy wjeździe na UKSW informowała o legalnym parkingu i przypomniała o zakazie obowiązującym w rezerwacie.

21 października zachęcała wiernych do podjęcia moto-crossowego wyzwania na zamkniętym wjeździe do lasu. Wbrew oznakowaniu i treści widocznej w głębi tablicy.

Od robotników pracujących przy remoncie dowiedzieliśmy się, że tymczasowy ciąg płyt betonowych przez torowisko (pierwotnie przewidziany dla pieszych) udostępniono samochodom... na prośbę... kilku księży, którzy motywowali to umożliwieniem dojazdu osobom niepełnosprawnym... Niezmotoryzowanym pozostało przemykać się bokiem...

Z tego ułatwienia skorzystało, lekko licząc, kilka setek pełnosprawnych wygodnickich, których nawet piękna aura i cudowna jesienna szata lasu nie zachęciła do spaceru. A weterani szli pieszo...

Samochody jadące ul. Marymoncką z północy wjeżdżały w dziki przejazd pod prąd wschodniego pasa blokując momentami ruch na nim i przecinając ruch pieszych.

Kierowcy decydowali się na zajęcie obu pasów nie mając gwarancji szybkiego opuszczenia jezdni i skutecznie ją blokując. Często jadące w przeciwnych kierunkach pojazdy spotykały się maska w maskę na torowisku.

W głębi samochód, który musiał wycofać na ścieżkę...

...tak oznakowaną.

Okazuje się, że z dzikiego wjazdu, łamiąc widoczne na drodze oznakowanie, skorzystały też... co najmniej dwa patrole policji! Jeden z WRD stał przez dłuższy czas na ul. Dewajtis. Ale kiedy został poproszony o interwencję, policjant odrzekł, że właśnie otrzymał wezwanie do kolizji i czym prędzej odjechał.

Funkcjonariusz z tego radiowozu spytany, czy widoczna wyżej jazda pod prąd jest legalna, ocenił, że nie jest. Ale dodał zaraz, że właśnie otrzymał wezwanie w innej sprawie i też nie podjął żadnych działań poza obietnicą, że ruchem przy wjeździe w Dewajtis zajmie się potem.

Pod numerem pogotowia policji 112 dowiedzieliśmy się, że patrol skontrolował to miejsce i nie zauważył w nim żadnych nieprawidłowości. Może funkcjonariuszom przydałoby się przeszkolenie ze znaków drogowych? Może powinni od czasu do czasu wysiąść z radiowozu i wczuć się w sytuację innych użytkowników drogi? A może akcja Reaguj. Powiadom. Nie toleruj dobiegła już końca?

Piesi zostali przyparci do barierek wygradzających. A nie mając wyboru ruszali razem z potokiem samochodów zamiast bezpiecznie korzystać z utworzonego dla nich przejścia.

Rowerzyści też musieli wykazać się dużą sprawnością i odwagą by w tych prowizorycznych warunkach przemknąć między samochodami.

Niech się dzieje wola nieba

Być może to, co opisujemy wyżej, było wolą nieba, a jak wiemy, z nią sie zawsze zgadzać trzeba. Spróbujmy więc dostrzec jakieś plusy i znaki od Opatrzności. Nasuwa się co najmniej jeden. W dniu wyborów przekonaliśmy się jeszcze dobitniej, do czego są zdolni niedzielni kierowcy z ulicy Dewajtis.

Nie ma co marzyć, że jakieś czysto formalne zakazy ich powstrzymają. Gdy więc dojdzie kiedyś do połączenia ulicy Dewajtis z Wisłostradą, to należy nie tylko fizycznie zamknąć pancernym szlabanem wjazd od Marymonckiej, ale też uszczelnić ciągi piesze, aby nie wyglądały tak jak na zdjęciu obok.

Czyż nie lepiej było na ten rower wsiąść - zdrowiej, przyjemnie, spokojnie, bezgrzesznie i zgodnie z prawem?

Kilka rowerowych konkluzji

Wnioski z tego materiału nasuwają się same. Spróbujmy zawęzić je do tego, co z opisanej sytuacji wynika dla rowerzystów.

- Jeśli kierowcy czy policjanci zarzucą wam, że jedziecie raz jezdnią, raz chodnikiem, powiedzcie im, że jeśli trzeba, sami robią dokładnie to samo.

- Jeśli funkcjonariusze służb porządkowych skarcą was za nierespektowanie zakazów, których nie sposób przeoczyć, powiedzcie, że sami równie dobrze potrafią udawać, że ich nie zauważyli.

- Jeśli straż miejska złapie was w Lesie Bielańskim na ścieżce przeznaczonej tylko dla pieszych, powiedzcie, że bierzecie przykład z kierowców, których nikt za takie przewinienie nie ściga. Nawet złapanych na gorącym uczynku.

- Jeśli stróże prawa zechcą wlepić wam mandat za przejechanie przejścia dla pieszych (nawet wolno i uważnie), bo przepisy są ważniejsze niż wygoda, powiedzcie im, że sami stawiają wygodę ponad przepisami. Tym chętniej, że ich nikt przecież mandatem nie ukarze.

- Jeśli narzekacie na niewygodną i niebezpieczną infrastrukturę rowerową, to może zamiast nękać tym ZDM i pełnomocnika prezydenta W-wy, należy zwrócić się do proboszcza właściwej parafii? ;-)